Tajlandia, część 5
Bliżej Zatoki Tajlandzkiej pogoda się zdecydowanie poprawia.
Na prom na Koh Chang trzeba jednak trochę zaczekać.
Zabijamy czas... oglądając polską telewizję.
Prom dopływa i ruszamy. Teraz, po dwóch latach epidemii, jesteśmy do tego przyzwyczajeni - wtedy jednak widok maseczki na twarzy, czy raczej pod brodą, jak u tego mnicha, odrobinę dziwił. W tle - wzgórza Koh Chang, którą wam za chwilę pokażę.
Gdy rezerwowaliśmy nocleg, to zapaliło mi się światełko. Nawet nie czerwone czy pomarańczowe - takie może błękitne. Macura Resort. "Macura" nie brzmi tajsko - stąd światełko - ale też nie brzmi jednoznacznie słowiańsko.
Niemniej właściwie nie zdziwiłem się, gdy okazało się, że właścicielem jest... chłopak z Cieszyna.
Marcel Macura. :-)
Ja w oryginale z Bielska, więc to właściwie mój krajan. :-)
Barwna postać i ma co opowiadać - jeśli traficie na Koh Chang (co zdecydowanie polecamy!), to koniecznie śpijcie u niego: http://www.macuraresort.com. Spokojne miejsce, fajny basen, czyste i przyjemne domki, smaczne śniadanka i absolutnie fenomenalny lokalny bar w pobliżu - ze znakomitym jedzeniem w cenach absurdalnych.
Marcel, jeśli to czytasz, to pozdrawiamy!
Niemniej właściwie nie zdziwiłem się, gdy okazało się, że właścicielem jest... chłopak z Cieszyna.
Marcel Macura. :-)
Ja w oryginale z Bielska, więc to właściwie mój krajan. :-)
Barwna postać i ma co opowiadać - jeśli traficie na Koh Chang (co zdecydowanie polecamy!), to koniecznie śpijcie u niego: http://www.macuraresort.com. Spokojne miejsce, fajny basen, czyste i przyjemne domki, smaczne śniadanka i absolutnie fenomenalny lokalny bar w pobliżu - ze znakomitym jedzeniem w cenach absurdalnych.
Marcel, jeśli to czytasz, to pozdrawiamy!
A my ruszamy w objazd po Koh Chang.
Mała to wyspa - w sam raz na dwudniowy objazd.
Z wieloma miejscami ze świetnymi widokami.
Ale jeśli komuś potrzeba ludzi, knajp i zabawy do rana, to i z tym nie ma tu najmniejszego problemu. Wschodnie wybrzeże jest bardziej turystyczne - północna część tego wybrzeża to miejsce dla osób w wieku trochę średniejszym, a południowa, Lonely Beach, to imprezowa mekka.
Baan Bang Bao to znowu mała rybacka wioska.
To znaczy kiedyś rybacka.
Dziś głównie turystyczna.
Ale spokojna i wyluzowana.
Tu na przykład widok z knajpy Rasta View.
Rasta - ze wszystkimi niezbędnymi przymiotami tego określenia. Tymi legalnymi i tymi mniej.
Tu na przykład widok z knajpy Rasta View.
Rasta - ze wszystkimi niezbędnymi przymiotami tego określenia. Tymi legalnymi i tymi mniej.
Drugi dzień podróżowania po Koh Chang poświęcamy na zwiedzanie wschodniego wybrzeża.
Pojedyncze ośrodki widziałem poukrywane po lesie, niemniej turystów właściwie się tu nie spotykało.
A widokowych miejsc i tu nie brakowało.
Również widokowych miejsc stworzonych ręką człowieka, jak to dawne molo przeprawy promowej.
Trzy dni bez buddyjskich świątyń dały nam już we znaki...
...dlatego nie oparliśmy się pokusie, gdy na horyzoncie zamajaczyła...
...Wat Salak Phet.
Świątynię od innych, które widzieliśmy w Tajlandii, odróżniały posągi mitycznych stworzeń...
...których mnóstwo zgromadzono na jej dziedzińcu. Traktowanych z większym lub mniejszym szacunkiem...
Od świątyni wąską betonową drogą wśród palm można dojechać do czerwonej ścieżki...
...prowadzącej przez las namorzynowy...
...z jego bogatą i barwną fauną.
Namorzyny to wiecznie zielona roślinność strefy nadmorskiej, których charakterystyczne pniokorzenie odsłaniane są jedynie podczas odpływów.
Czas na kawę w małej rybackiej (po tej części wyspy trochę bardziej rybackiej) wiosce i...
...ruszamy na południowy kraniec wyspy.
Tu czeka na nas niewielka plaża z nadrzewnymi ozdobami z koralowca...
...pomnik marynarki wojennej Tajlandii (to o nim wspomniałem mimochodem pisząc w części pierwszej o "nieco naiwnych wizerunkach dzieci (...) na pomnikach wojskowych")...
...oraz piękne widoki. I to wszystko niemal bez turystów. A na pewno bez białych turystów - Tajów kilkoro było.
Kilkoro.
Kilkoro.
Wracamy do Bangkoku.
Po oddaniu samochodu jedziemy metrem do centrum miasta.
Przechodzimy obok "Ogromnej Huśtawki".
Jakkolwiek niepoważnie to nie brzmi, to jest to obiekt na Liście Światowego Dziedzictwa UNESCO. Huśtawka powstała w 1784 roku i służyła pierwotnie podczas bramińskich ceremoniałów - których zaniechano w 1935 roku ze względów bezpieczeństwa. Podczas ceremonii Bramini (w hinduizmie członkowie najwyższej klasy, kapłańskiej) huśtali się na takich huśtawkach próbując złapać sakiewkę z monetami umieszczoną na jednym z filarów. Filary huśtawki symbolizują góry, a okrągła podstawa Ziemię i morza.
Ot, pomyślałby kto - zwykła huśtawka.
Tyle że 30-metrowa...
Jakkolwiek niepoważnie to nie brzmi, to jest to obiekt na Liście Światowego Dziedzictwa UNESCO. Huśtawka powstała w 1784 roku i służyła pierwotnie podczas bramińskich ceremoniałów - których zaniechano w 1935 roku ze względów bezpieczeństwa. Podczas ceremonii Bramini (w hinduizmie członkowie najwyższej klasy, kapłańskiej) huśtali się na takich huśtawkach próbując złapać sakiewkę z monetami umieszczoną na jednym z filarów. Filary huśtawki symbolizują góry, a okrągła podstawa Ziemię i morza.
Ot, pomyślałby kto - zwykła huśtawka.
Tyle że 30-metrowa...
Na kolację wybieramy się do dzielnicy restauracji. A także hoteli, hosteli, kantorów, sklepów z wszelkimi pamiątkami i tłumów backpackersów.
Treść reklamy z naszymi planami konsumpcyjnymi absolutnie niezwiązana.
Treść reklamy z naszymi planami konsumpcyjnymi absolutnie niezwiązana.
Delhi ma Pahargandż, Kathmandu ma Thamel, a Bangkok ma swoją Khaosan Road. Zauważalną różnicą pomiędzy tą, a dwiema poprzednimi, są misy z konsumpcyjnymi skorpionami czy pająkami.
Poza Khaosan jest już dużo spokojniej. I trochę bardziej klimatycznie i nastrojowo...
Znowu metro. Jako jedyni jesteśmy bez maseczek. Zwalamy to na karb tutejszych przyzwyczajeń, które nakazują noszenie maseczek w miejscach zwiększonego ryzyka zarażeniem czymkolwiek zaraźliwym.
Ostatni dzień pobytu w Tajlandii. A więc nasze nogi kierują się za ten niepozorny biały mur...
...gdzie mieści się, a jakże, kompleks świątynny.
Buddyjski, oczywiście. W końcu minęły trzy dni od ostatniej wizyty w buddyjskiej świątyni i pojawiło się ssanie.
I tu się trafiają lekko infantylne figurki dzieci.
Ale bywa i nastrojowo.
Jak na chyba najważniejsze religijne miejsce w Bangkoku Wat Pho jest niemal puste.
Zupełnie nam to nie przeszkadzało. Wat Pho jest domem dla wielu wyjątkowych obiektów, niemniej najważniejszym z nich - i najbardziej imponującym - jest...
...pozłacany Leżący Budda.
Posąg, do którego w normalnym sezonie nie sposób się dopchnąć, ma 46 metrów długości. Jego stopy inkrustowane są masą perłową. Spód każdej z nich jest podzielony na 108 paneli, przedstawiających symbole kojarzone z Buddą: kwiaty, tancerzy, białe słonie, tygrysy...
W tym miejscu doceńcie, proszę, że choć licznie szafuję nazwami świątyń, których i tak zapewne nie zapamiętacie (bo i po co), to oszczędzam wam pełnych nazw tych miejsc. Ta świątynia na przykład to tylko skrótowo proste, plebejskie Wat Pho. Pełna nazwa brzmi...
Wat Phra Chetuphon Wimon Mangkhalaram Rajwaramahawihan.
Malowniczy rytuał wrzucania pieniążków do mis ustawionych wzdłuż jednej ze ścian budynku.
Machamy Tajlandii na pożegnanie i...
...kierujemy się w stronę lotniska. Jeszcze tylko postój u ulicznego sprzedawcy wyśmienitej i przepysznej kawy.
A na lotnisku sporo lotów... odwołanych. Nasz również, ale zmiany jakie się pojawiły wyszły w naszym wypadku na lepsze. Mieliśmy lecieć do Dubaju, gdzie na przesiadkę do Krakowa mieliśmy jakieś trzy godziny. Jednak nasz samolot miał nie lecieć w związku z niewielką liczbą pasażerów (w związku z pogarszającą się sytuacją epidemiczną dużo osób rezygnowało z lotów), dlatego zaproponowano nam lot ok. trzy godziny później. To dość mocno utrudniało naszą przesiadkę na samolot do Krakowa, dlatego właściwie z zadowoleniem przyjęliśmy propozycję...
...zostania w Dubaju przez całą dobę - z noclegiem na koszt linii Emirates.
A o covidzie było coraz głośniej...
c.d.n.
A o covidzie było coraz głośniej...
c.d.n.