Sri Lanka, część 7
I tak docieramy do jednego z niewielu miejscowości na wyspie, gdzie można napić się kawy z ekspresu. Mekki backpackersów: Elli.
Kawa smakowała...
...WYŚMIENICIE.
Ściana w knajpie w Elli. Ciekawe, czy znajdziecie mały, "polski" akcent geograficzno-polityczny? Miejsce to odwiedziliśmy 8 lutego 2017 roku, a wspomniany akcent zaistniał w polskiej przestrzeni politycznej 10 stycznia, również 2017 roku. A więc nie minął miesiąc i proszę.
A to niejedyny polski akcent w tej knajpie...
Okolica Elli jest piękna, ale na nas, po całej drodze tutaj, wrażenia nie robiła. Sama Ella nie wyróżnia się niczym specjalnym, poza stacją kolejową, na którą dojeżdża pociąg z Kandy - jedna z najważniejszych atrakcji Sri Lanki, jak głosi przewodnik Lonely Planet. A to często już wystarczy, by odmienić oblicze miejsca i wypełnić je tanimi hostelami, licznymi barami (z kawą - to akurat plus) i jeszcze liczniejszymi bankomatami (ATM). No i oczywiście białym tłumem, w większości anglojęzycznym.
Ale takie miejsca też są potrzebne. Czasami człowiek, będąc dłużej w trasie, marzy o zjedzeniu czegoś podłego: jakiejś pizzy, hamburgera... W takich miejscowościach zawsze można je znaleźć, często przyzwoitej jakości.
Ale takie miejsca też są potrzebne. Czasami człowiek, będąc dłużej w trasie, marzy o zjedzeniu czegoś podłego: jakiejś pizzy, hamburgera... W takich miejscowościach zawsze można je znaleźć, często przyzwoitej jakości.
Niedaleko od Elli na południe znaleźliśmy małą, ciekawą świątynię - Dowa Radżamaha Viharaja.
W odróżnieniu od świeżo odwiedzonej Elli miejsce cudownie puste.
Poza nami gościła tu tylko jedna lankijska rodzina.
Ale wiele wskazywało na to, że świątynia jest normalnie użytkowana.
A my ruszamy dalej na południe.
Bez przesady powiem - ta część Sri Lanki przyrodniczo zrobiła na nas największe wrażenie.
Co chwilę przystawaliśmy, by zrobić zdjęcie. Achom i ochom nie było końca.
A na koniec jeszcze takie dziwa.
Pojawiły się na odcinku kilku kilometrów, a potem zniknęły. I już nigdzie indziej ich nie widzieliśmy...
No ale - my tu sobie zwiedzamy, oglądamy, a pogoda niezauważenie zaczęła się zmieniać.
No ale - my tu sobie zwiedzamy, oglądamy, a pogoda niezauważenie zaczęła się zmieniać.
Skutkiem czego Haputale, w którym nocowaliśmy, przywitało nas deszczem i chłodem (nadal byliśmy dość wysoko, bo ponad 1.500 m n.p.m.). O tyle szkoda, że...
...w pogodny dzień można stąd dostrzec południowe wybrzeże Cejlonu. Rano, owszem, odrobinę się rozpogodziło, ale niestety nie w kierunku południowym.
Zjeżdżając krętą drogą w dół natrafiamy na przygotowania do jakiejś imprezy.
Wszystko wskazuje na to, że sportowej.
Na drzewach, z pogardą dla wszelkich przepisów bezpieczeństwa, młodzież umieszcza głośniki znanej mi już z Indii firmy, z przeproszeniem, Ahuja.
Biuro zawodów.
Czas chyba na uroczyste rozpoczęcie zawodów. W stronę stadionu zmierza grupa...
...ubranych na biało muzyków.
Publiczność zgromadziła się wcale licznie, więc ranga zawodów była spora.
c.d.n.
c.d.n.