Ciąg dalszy opowieści o Saint-Louis.
Rybak niemobilny przy brzegu wyspy Sindone.
Gromada dzieciaków, które również, jak chłopcy z Joal-Fadiouth, miały ochotę na zdjęcie. Daga próbowała nad nimi zapanować...
...z różnym efektem. Zawsze trafił się dzieciak, który nie miał ochoty współpracować...
Mieszkanka wyspy Sindone w pozie zamyślonej.
Uliczki wyspy Sindone. Pierwotnie, po założeniu w 1659 roku jako pierwsza francuska osada kolonialna w Afryce, miasto obejmowało swoim obszarem jedynie wyspę. Dopiero później rozlało się (nomen omen) na sąsiednie tereny.
Miasto miało w przeszłości dość duże znaczenie: było stolicą francuskich terytoriów zależnych w Afryce Zachodniej (obecnie niezależnych krajów, nadal silnie ze sobą związanych np. wspólną walutą, frankiem CFA, którego nazwa pochodzi pierwotnie od "Colonies francaises d'Afrique" - "Francuskich koloni w Afryce")...
...a po przeniesieniu tej stolicy do Dakaru pozostało stolicą kolonii Senegalu. Stąd efektowna zabudowa wyspy...
...i piękne hotele z czasów kolonialnych. Tu: dziedziniec hotelu "De La Poste".
Hotel położony jest w pobliżu znaczącego obiektu na mapie Saint-Louis: mostu Faidherbe, łączącego wyspę ze stałym lądem. Most jest symbolem miasta - przeprawa o długości ponad 500 metrów otwarta została pod koniec XIX wieku. O jej budowę ubiegała się firma Gustawa Eiffel'a (tego od wieży), ale bez powodzenia. Krążą również opowieści o tym, że most miał być zaprojektowany przez samego Gustawa Eiffel'a, że pierwotnie miał powstać na Dunaju w Rumunii - żadne z tych informacji nie zostały potwierdzone.
Południowa część wyspy jest odrobinę bardziej zaniedbana, ale nadal odczuwalny jest tu dawny duch kolonialny.
Mieszkanki Saint-Louis przed budynkiem poczty.
Przechodzimy mostem w część zachodnią miasta - znacznie uboższą, położoną na półwyspie Langue de Barbarie. Na zdjęciu: wyścigi młodych chłopaków...
...którzy z worków po ryżu i plastikowych butelek stworzyli wyścigowe pontony. Wiek chłopaków: mniej więcej 9-12 lat...
Rybacy przy swoich zabudowaniach gospodarczych.
Mistrz stolarski i jego młodzi uczniowie (przepraszam za jakość, zdjęcie z samochodu w związku z niechęcią Senegalczyków do pojawiania się na zdjęciach).
Wybrzeże Atlantyku w Saint-Louis. Łodzie pojawiają się na brzegu sporadycznie, bo warunki do pływania pirogą są tu bardzo trudne.
Siedząc na plaży zaobserwowaliśmy zresztą ciekawe zjawisko. W pewnym momencie dostrzegliśmy unoszącą się na potężnych falach łódź, z tym że łódź wyglądała na porzuconą - dryfującą bez kontroli, bez załogi. W spektakularny sposób podskakiwała na ogromnych falach. Łódź przemieściła się wzdłuż wybrzeża (w odległości ok. 100-200 metrów od niego) w kierunku południowym (wiatr tu wieje najczęściej z północnego-zachodu). Chwilę później wzdłuż brzegu oceanu przebiegło w tym samym kierunku... kilka tysięcy osób, w grupach po kilkanaście-kilkadziesiąt. Jeden z tych biegaczy (reprezentujących na oko różne warstwy społeczne) podbiegł do nas i rozemocjonowanym głosem po francusku (którego to języka zresztą nie znamy) powiedział, że "morze porwało łódź" - i pobiegł dalej wraz z tłumem. Chwilkę później za tłumem popłynęła łódź z grupą czterech-pięciu rybaków, walcząc z falami - co wyglądało równie spektakularnie, ponieważ łódź, oczywiście by się nie wywrócić, musiała za każdym razem ustawiać się dziobem do fali.
Po jakimś czasie zarówno tłum, jak i łódź z ratownikami zniknęli nam z oczu.
Tak to w Senegalu, siedząc na plaży z lampką dobrego wina, można zobaczyć "Gniew oceanu" w wersji dokumentalnej...
Po jakimś czasie zarówno tłum, jak i łódź z ratownikami zniknęli nam z oczu.
Tak to w Senegalu, siedząc na plaży z lampką dobrego wina, można zobaczyć "Gniew oceanu" w wersji dokumentalnej...
A tłum i łódź zniknęli nam z oczu, ponieważ rozszalała woda tworzy mgiełkę skutecznie ograniczającą widoczność.
Zagadka. Pojęcia nie mam, jaką funkcję pełnił ten "budynek" na skraju plaży, co jakiś czas wchodziły tam różne osoby. Wychodzącej sobie nie przypominam...
Klimatycznie na plaży.
Wizytę w Saint-Louis i okolicy zakończyliśmy w Parku Narodowym położonym na tym samym półwyspie, na którego części położonej bliżej nasady leży Saint-Louis.
Idziemy do miejsca, z którego odpływają łodzie. Po lewej nasza przewodniczka. Nie przypominam sobie, żebym w życiu spotkał osobę o równie niedopasowanym stroju do pełnionej funkcji.
Przy przystani.
Wypływamy w kierunku półwyspu, a nad nami...
...krążą eskadry pelikanów.
Wszechobecne to tu ptaki.
Ptasia wyspa w połowie wycieczki po parku.
Zamieszkana głównie przez rybitwę królewską.
Roślinność półwyspu z dala od cywilizacji.
Wybrzeże Atlantyku.
Na plaży.
Samotny namorzyn.
W kolejnej części relacji wracamy na południe.
c.d.n.
W kolejnej części relacji wracamy na południe.
c.d.n.