Tajlandia, część 3
Jak wspomniałem w poprzedniej części, ruszyliśmy do Chiang Mai - kolejnego miasta północnej Tajlandii, ośrodka studenckiego i generalnie miasta mocno wyluzowanego. Ale o tym później. Najpierw trzeba dojechać, a żeby dojechać, to trzeba zatankować .
Jak wspomniałem w poprzedniej części, ruszyliśmy do Chiang Mai - kolejnego miasta północnej Tajlandii, ośrodka studenckiego i generalnie miasta mocno wyluzowanego. Ale o tym później. Najpierw trzeba dojechać, a żeby dojechać, to trzeba zatankować .
Rytuał ten sam, co w pierwszej części opowieści - znowu nam przypominają, co tankujemy.
Okolice Chiang Mai to, jak widać, truskawkowe zagłębie. Również i 1 marca mogliśmy kupić minikobiałkę z owocami.
Zanim (pobieżnie jedynie) zapoznaliśmy się z miastem odwiedziliśmy jego okolice. Objechaliśmy je od drogami, które na mapie robiły dobre wrażenie. Na mapie...
Początkowy odcinek drogi był porządny - utwardzony i puściuteńki.
A nawet przy drodze trafialiśmy takie okazy.
Potem sytuacja się skomplikowała.
Niemniej jak już przedarliśmy się przez dżunglę i znowu pojawił się szczątkowy beton, widoki wynagrodziły wszystko.
A jeszcze na końcu trasy, tuż przed samym Chiang Mai (nasza trasa niemal offroadowa biegła przez pasmo górskie na zachód od tego miasta) trafił nam się bonus, o którym nie wiedzieliśmy:
Siam Insect Zoo, czyli "zoo" z robalami.
Oraz stworami, które robalami się żywią.
Tu wtręt - tak wyglądał opis nad pisuarem w tym zoo: "Prosimy nie myć stóp w ubikacji. Dziękujemy bardzo" głosi napis. Nad pisuarem! Znajomy powiedział, że to z powodu muzułmanów, którzy z powodów religijnych obmywają stopy. Tak, znam ten zwyczaj, niemniej... w pisuarze?!?
Do Chiang Mai dotarliśmy już po zmroku. A ponieważ była to niedziela, więc na głównej ulicy w mieście odbywał się cotygodniowy targ.
Znakomita okazja, żeby dobrze zjeść (chyba nie wspominałem, że uliczna kuchnia tajska uchodzi za jedną z najlepszych na świecie)...
...albo żeby kupić prezenty do domu.
Nasze zwiedzanie Chiang Rai - miasta, do którego wielu przybywa, by się po prostu bawić i odpoczywać - za względu na ograniczoną ilość czasu ograniczyło się właściwie do jego okolic oraz...
...świątynnego wzgórza tuż nad miastem.
Do świątyni Wat Phra That Doi Suthep prowadzi stroma droga - świątynia położona jest na wzgórzu Doi Suthep ponad 700 metrów nad centrum miasta.
To bardzo ważne miejsce dla Tajów.
O powstaniu świątyni krążą legendy, lokujące jej założenie w okolicach XIV wieku.
A tym, co przyciąga Tajów i uświęca to miejsce jest relikwia Buddy - fragment jego kości barkowej.
W Chiang Mai odwiedziliśmy jeszcze jedno miejsce.
Miejsce, w którym byliśmy w zasadzie sami: Lanna Traditional House Museum.
Czyli klimatyczny skansen przedstawiający historię lokalnej architektury.
Jako inżynierowi budownictwa bardzo spodobał mi się zakres obowiązków, jakie miał przedstawiciel tego zawodu w tym miejscu. Trafiliśmy właśnie na wytyczanie lokalizacji nowych obiektów - nienagannie ubrany Pan Inżynier, wyprostowany jak struna, wysuniętą miarką (a jakże! Wszak to międzynarodowy atrybut inżynierów) wskazywał swojemu asystentowi, gdzie ten ma wysypać kredę.
Dobrze, że miał kask.
Skubaniec.
Dobrze, że miał kask.
Skubaniec.
Opuszczamy Chiang Mai i kierujemy się dalej na południe, podziwiając po drodze wyjątkowe elementy małej architektury.
Z drogi dostrzegamy ogromną, 21-metrową statuę mnicha umieszczoną na dachu świątyni Wat Doi Ti w Lamphun. Ten mnich to Khruba Siwichai, żyjący w latach 1878-1939, postać wyjątkowo ważna dla lokalnej społeczności (thank you, Captain Obvious - w końcu zbudowano mu ogromny pomnik...). A zresztą nie tylko lokalnej - podczas swojego życia wyremontował i wybudował ponad sto religijnych i świeckich obiektów, takich jak świątynie, drogi i mosty. Wchodził również w różne konflikty z władzą, głównie religijną.
I taka ciekawostka - te kępki włosów na jego brodzie, to... gniazda pszczół. Regularnie usuwane, a miejsca po nich czyszczone - pszczoły jednak, również regularnie, wracają.
I taka ciekawostka - te kępki włosów na jego brodzie, to... gniazda pszczół. Regularnie usuwane, a miejsca po nich czyszczone - pszczoły jednak, również regularnie, wracają.
Samochód umożliwia nam poszukiwanie nieturystycznych, nieodkrytych miejsc. Czy takim jest zbiornik wodny Mae Mok, oceńcie sami...
Tam też napotykamy takie zwierzę. Pewne siebie, a ponieważ od czasu pobytu w Cedarbergu w Republice Południowej Afryki (odsyłam do części 8 opowieści o RPA) pewne siebie jaszczurki to pewnego rodzaju rysa na naszej psychice, szybko się stamtąd zbieramy.
Ot, widok po drodze.
Docieramy wieczorem do Sukhothai. Po co się tam przyjeżdża, pokażę za chwilę. A na razie dwa gekony w restauracji typu: all-you-can-eat.
A do Sukhothaju przyjeżdża się właśnie dlatego - Sukhothai to, podobnie jak Ajutthaja, o której wspominałem wcześniej, dawna stolica państwa Tajów (starsza, niż Ajutthaja). Pełna pięknych...
...i bardzo klimatycznych miejsc.
I choć tutejsze zabytki są również zdekompletowane...
...to jednak cały park historyczny sprawia lepsze wrażenie, bardziej zadbanego.
Pokażę wam kilka miejsc na terenie historycznej stolicy Tajlandii, Sukhothai (skrótowo, bo nie ukrywam, że nie jesteśmy buddystami, ani historykami i byliśmy już tymi świątyniami zmęczeni). Na początek stupa przy świątyni Wat Traphang Thong. Świątynia jest stosunkowo młoda, ponieważ powstała dopiero na początku XX wieku, za to jest jedyną czynną świątynią w ramach murów starego miasta.
Głowa...
...i dłoń Buddy w Wat Mae Chon.
Tak zwana "Mała świątynia" przy ogromnej...
...Wat Si Chum. Postać Buddy ma tu 15.6 metrów wysokości i 11.3 metra szerokości przy podstawie.
Wiele zagadnień pozostaje przy tej świątyni zagadką. Jaki cel miały zdobienia na suficie schodków szerokości raptem 45 centymetrów prowadzące do samego szczytu budynku otaczającego statuę? O ile same schodki prowadzące do istniejącego kiedyś zadaszenia miały uzasadnienie, o tyle ich zdobienie absolutnie nie. Chyba że były po prostu sztuką dla sztuki...
Nieznane jest również przeznaczenie odkrytego przy północnej ścianie budowli tunelu. Legenda głosi, że biegnie on do (odległego o 45 kilometrów...) kolejnego zabytkowego miasta Si Satchanalai. Tunel na dzisiaj jest zablokowany i żadne prace odkrywkowe nie są prowadzone.
Nieznane jest również przeznaczenie odkrytego przy północnej ścianie budowli tunelu. Legenda głosi, że biegnie on do (odległego o 45 kilometrów...) kolejnego zabytkowego miasta Si Satchanalai. Tunel na dzisiaj jest zablokowany i żadne prace odkrywkowe nie są prowadzone.
Detale w pobliżu świątyń.
Ostatnim miejscem, jakie zobaczyliśmy w Sukhothai, był, a jakże, pomnik Buddy. Wat Saphan Hin położony jest nieco poza miastem...
...na dość wysokim wzgórzu. Nazwa tej świątyni tłumaczy się jako "świątynia kamiennego mostu", a nazwa ta pochodzi od kamiennych płyt, dzięki którym można się wspiąć na 200-metrowe wzgórze.
A jako że posąg ma 12 metrów wysokości, więc właściwie jedynie jego stopy są właściwym miejscem do składania kwiatów.
Zostawiamy Sukhothai za sobą i wśród licznych pożarów pobocza drogi kierujemy się w stronę "mostu na rzece Kwai".
Do zobaczenia w czwartej części relacji!
c.d.n.
Do zobaczenia w czwartej części relacji!
c.d.n.