Relacja nr 2e. Bajkał - lipiec 2012
Następnego dnia nasza droga skrzyżowała się z drogą grupy polskich motocyklistów, którzy do Rosji dotarli na własnych kołach przez Ukrainę, Kazachstan i Mongolię.
Na zdjęciu: grzyby sprzedawane na targu w Sludjance. Może się nie znam, ale dopatrzyłem się tam muchomora…
To również Sludjanka. Samochody w takim stanie są często spotykane na tutejszych drogach.
Pan na rowerze wręczył mi gazetkę – wydawnictwo Komunistycznej Partii Federacji Rosyjskiej. Trochę pogadaliśmy – pytał mnie między innymi, co Polacy sądzą o przyjęciu Rosji do Światowej Organizacji Handlu.
Hmmm...
Co Polacy o tym sądzą?
No i Gorbaczow był do niczego i rozwalił Rosję.
Nie ze wszystkimi jego tezami się zgadzałem, ale człowiek był sympatyczny, to sobie pogadaliśmy.
Hmmm...
Co Polacy o tym sądzą?
No i Gorbaczow był do niczego i rozwalił Rosję.
Nie ze wszystkimi jego tezami się zgadzałem, ale człowiek był sympatyczny, to sobie pogadaliśmy.
Sludjanka to ważny węzeł kolejowy. Tędy przebiega szlak Transsibu, tu zaczyna się kolej Krugobajkalska.
Czy to reklama Nerpinarium w Irkucku?... Nerpa, a dokładnie foka bajkalska to gatunek foki występujący endemicznie w Bajkale.
Dworzec w Sludjance. W oczekiwaniu na pociąg z koszami pełnymi omuli.
Sludjańska cerkiew.
Budynek dworca w Sludjance wykonany jest w całości z marmuru, co czyni go wyjątkowym w skali Rosji. Kamień ten jest wydobywany w sporych ilościach w pobliżu tego miasta.
Dolina Tunkińska. Potwierdzenie tezy wygłoszonej w jednym z odcinków South Parku o wyjątkowej inteligencji krów. Tu w oczekiwaniu na… chyba autobus, bo do marszrutki jednak się nie zmieszczą.
Widok na Tunkińskie Golce.
Widok na miejscowość Mondy, położoną 10 km od granicy mongolskiej, spod posterunku straży granicznej. Podjechaliśmy tam w dobrej wierze – chcąc zgłosić swoją obecność w tych rejonach. No i pojawił się problem…
Widoczny na zdjęciu mężczyzna w randze kapitana (zsiadający z motocykla) poinformował nas o wykroczeniu, którego się dopuściliśmy. Chcąc zbliżyć się do granicy na odległość mniejszą niż kilkadziesiąt kilometrów, czyli planując wjazd do strefy przygranicznej, trzeba wystąpić wcześniej z pisemnym wnioskiem do odpowiednich instytucji. Cała procedura uzyskiwania pozwolenia zajmuje miesiąc. Pojawienie się bez takiego pozwolenia zagrożone jest karą do 500 rubli (ok. 50 złotych, można przeżyć) oraz aresztem na okres siedmiu dni. Na szczęście trafiliśmy na jego dobry humor (i, jak widać na zdjęciu, wspólne zainteresowania z naszą ekipą), dlatego skończyło się na mandacie w wysokości 100 rubli, areszcie na trzy godziny (potrzebne do wypełnienia wszystkich Ważnych Papierów) oraz ciekawej papierowej pamiątce.
Tu jednak chciałbym wyraźnie podkreślić: to spotkało nas. Upiekło nam się. Nie ma pewności, czy dla innych ekip taka przygoda skończy się równie pozytywnie.
Trzeba jednak przyznać, że okolica jest piękna.
Jeden z mieszkańców okolic Mondów.
Droga powrotna w dolinie Tunkińskiej.
Wiejska zabudowa w dolinie.
Żemczug, muzeum buddyzmu. Nieczynne, gdy tam dotarliśmy.
Miejscowość Wyszka. Dacan.
Wyszka pełna jest turystów. Odkryto tu gorące, mineralne źródła, które jeszcze niedawno były całkiem kameralną atrakcją. Teraz zostały obudowane całą komercyjną oprawą, skutkiem czego są umiarkowanie przyjemnym miejscem spędzania wolnego czasu. Chociaż sądząc po ilości turystów, nie wszyscy podzielają moje zdanie.
Wejście na teren basenów. Z blokadą skutecznie uniemożliwiającą osobom niepełnosprawnym pętanie się po obiekcie.
Kąpielisko nad Irkutem w Wyszce.
I znów osada i Tunkińskie Golce.
Ostatnia odwiedzana miejscowość – Arszan. Również mocno eksploatowana turystycznie, pełna straganów z pamiątkami różnej wartości – głównie buddyjskimi i mongolskimi. Psiak widoczny na zdjęciu skorzystał z chwili nieuwagi sprzedawczyni i podprowadził pożywienie.
Również i tu znajdują się lecznicze źródła, o różnej temperaturze.
Wiewiórki, czyli burunduki na trasie do jednej z ważniejszych atrakcji Arszanu, czyli...
...wodospadów.
Robert, sprawca tego całego zamieszania, w pozie zamyślonej.
Granica Autonomicznej Republiki Buriacji. Tu odkryłem, że potencjalnie możemy mieć spory problem z powrotem do kraju.
Zgubiliśmy po drodze tablicę rejestracyjną. Byliśmy w Rosji, ponad 5 tysięcy kilometrów od granicy kraju. Perspektywa przejazdu bez jednej z tablic była mocno pesymistyczna – zwłaszcza dla naszych kieszeni. Nie było wyboru – trzeba było wrócić i spróbować ją znaleźć.
Robert z Tomkiem zawrócili i po dwóch godzinach pojawili się z dobrą informacją – tablica odnalazła się w miejscu ostatniego postoju. Dotarli w samą porę – zbliżała się intensywna burza, pognaliśmy więc prosto do Irkucka.
I tak to minęły ostatnie dwa tygodnie. Dziś rano pożegnaliśmy „klientów” na lotnisku, a jutro ruszamy w drogę powrotną! Jeśli wszystko pójdzie dobrze, to to już ostatnia relacja. Gdyby jednak pojawiły się jakieś przygody po drodze, to dorzucę jeszcze suplement.
A na razie dziękuję za uwagę.
I tak to minęły ostatnie dwa tygodnie. Dziś rano pożegnaliśmy „klientów” na lotnisku, a jutro ruszamy w drogę powrotną! Jeśli wszystko pójdzie dobrze, to to już ostatnia relacja. Gdyby jednak pojawiły się jakieś przygody po drodze, to dorzucę jeszcze suplement.
A na razie dziękuję za uwagę.