Witam po raz drugi!
Trochę czasu minęło od naszego wjazdu do Mongolii, to i zdjęć uzbierało się sporo. Dlatego ta relacja będzie w czterech częściach. Kolejne będę wysyłał co dzień-dwa, w zależności od dostępności internetu. Ponieważ dziś udało nam się załatwić wizy do Rosji, jutro wyruszamy na wycieczkę na zachód Mongolii. Wizy do Rosji, to gigantyczny sukces. Szczególnie biorąc pod uwagę ilość osób odprawianych z kwitkiem, zmuszonych do kupienia biletu lotniczego na przelot nad Rosja za kilka dni. Mistrzynią była Niemka pracująca jako wolontariuszka w sierocińcu w Ułan Ude. Przyjechała do Mongolii, jak zakładała, na kilka dni, ponieważ kończyła jej się trzymiesięczna wiza rosyjska pozwalająca jej na prace. Przyjechała razem z nami z Rosji i następnego dnia spotkaliśmy się w ambasadzie. Miała komplet dokumentów i wydawało się, ze wszystko będzie jedynie formalnością. Nie było... Spotkaliśmy się jeszcze następnego dnia i... wczoraj, czyli po dwóch tygodniach. Wczoraj dziewczyna miała już bilet lotniczy do Finlandii na dzisiejszy poranek, ponieważ w Finlandii łatwiej załatwić rosyjska wizę. Teraz chciała jedynie odzyskać zaproszenie, które zostawiła w ambasadzie tydzień temu do weryfikacji jego autentyczności. Teoretycznie miała szanse, ponieważ była 5 w kolejce (my odpowiednio 6 i 7), ale niestety tuz po otwarciu ambasady dla "innastrańcow" do urzędników dobiła się bez kolejki trojka Mongołów z jednego z lokalnych biur podroży, z których każdy miał po ok. 20 wypełnionych wniosków wizowych. Ambasada przyjmuje w godzinach 14-15 (to i tak nie najgorzej, bo wizy wydaje w godzinach 12:20-12:45...), więc niestety po 15:05 Niemka nadal była za drzwiami... Zdeterminowana wbiła się "na chama" korzystając z tego, że któryś z urzędników właśnie wychodził z biura (drzwi otwierają się jedynie od wewnątrz). Niestety nie znam efektów jej działania, bo my zrezygnowani opuściliśmy ambasadę wiedząc, że czeka nas kolejny dzień w Ułan Bator. Niemniej jeżeli nie udało jej się odzyskać zaproszenia (co jest możliwe, bo 1 sekundę po zakończeniu godzin pracy rosyjski urzędnik już nie jest urzędnikiem, tylko prywatną osobą i wszystko, co można zrobić, to się od niego odczepić), to w Finlandii biedna dziewczyna będzie czekała ponad miesiąc (możliwe, ze grubo ponad miesiąc) na wyrobienie jej i przysłanie nowego zaproszenia. Pytałem, czy to, ze ją tak ciągnie do Rosji, wbrew woli rosyjskich urzędników, związane jest z jej rosyjskimi korzeniami (a dodam, ze mieszkała w Niemczech Zachodnich). Okazało się, ze nie - rosyjskich korzeni nie ma. Ma polskie i ukraińskie...
To teraz Mongolia.
Na początek próbka muzyczna z tej części Azji, w której właśnie przebywamy.
A teraz zdjęcia:
Trochę czasu minęło od naszego wjazdu do Mongolii, to i zdjęć uzbierało się sporo. Dlatego ta relacja będzie w czterech częściach. Kolejne będę wysyłał co dzień-dwa, w zależności od dostępności internetu. Ponieważ dziś udało nam się załatwić wizy do Rosji, jutro wyruszamy na wycieczkę na zachód Mongolii. Wizy do Rosji, to gigantyczny sukces. Szczególnie biorąc pod uwagę ilość osób odprawianych z kwitkiem, zmuszonych do kupienia biletu lotniczego na przelot nad Rosja za kilka dni. Mistrzynią była Niemka pracująca jako wolontariuszka w sierocińcu w Ułan Ude. Przyjechała do Mongolii, jak zakładała, na kilka dni, ponieważ kończyła jej się trzymiesięczna wiza rosyjska pozwalająca jej na prace. Przyjechała razem z nami z Rosji i następnego dnia spotkaliśmy się w ambasadzie. Miała komplet dokumentów i wydawało się, ze wszystko będzie jedynie formalnością. Nie było... Spotkaliśmy się jeszcze następnego dnia i... wczoraj, czyli po dwóch tygodniach. Wczoraj dziewczyna miała już bilet lotniczy do Finlandii na dzisiejszy poranek, ponieważ w Finlandii łatwiej załatwić rosyjska wizę. Teraz chciała jedynie odzyskać zaproszenie, które zostawiła w ambasadzie tydzień temu do weryfikacji jego autentyczności. Teoretycznie miała szanse, ponieważ była 5 w kolejce (my odpowiednio 6 i 7), ale niestety tuz po otwarciu ambasady dla "innastrańcow" do urzędników dobiła się bez kolejki trojka Mongołów z jednego z lokalnych biur podroży, z których każdy miał po ok. 20 wypełnionych wniosków wizowych. Ambasada przyjmuje w godzinach 14-15 (to i tak nie najgorzej, bo wizy wydaje w godzinach 12:20-12:45...), więc niestety po 15:05 Niemka nadal była za drzwiami... Zdeterminowana wbiła się "na chama" korzystając z tego, że któryś z urzędników właśnie wychodził z biura (drzwi otwierają się jedynie od wewnątrz). Niestety nie znam efektów jej działania, bo my zrezygnowani opuściliśmy ambasadę wiedząc, że czeka nas kolejny dzień w Ułan Bator. Niemniej jeżeli nie udało jej się odzyskać zaproszenia (co jest możliwe, bo 1 sekundę po zakończeniu godzin pracy rosyjski urzędnik już nie jest urzędnikiem, tylko prywatną osobą i wszystko, co można zrobić, to się od niego odczepić), to w Finlandii biedna dziewczyna będzie czekała ponad miesiąc (możliwe, ze grubo ponad miesiąc) na wyrobienie jej i przysłanie nowego zaproszenia. Pytałem, czy to, ze ją tak ciągnie do Rosji, wbrew woli rosyjskich urzędników, związane jest z jej rosyjskimi korzeniami (a dodam, ze mieszkała w Niemczech Zachodnich). Okazało się, ze nie - rosyjskich korzeni nie ma. Ma polskie i ukraińskie...
To teraz Mongolia.
Na początek próbka muzyczna z tej części Azji, w której właśnie przebywamy.
A teraz zdjęcia:
Mongolski autobus Ułan Ude - Ułan Bator. Generalnie mongolskie autobusy są czyste i przyjemne, a w prawie każdym są takie dziwne, pozakładane firaneczki
Na trasie pomiędzy Ułan Ude, a granicą - jeszcze w Rosji
To również. Jakieś ważne miejsce dla lokalnej ludności, niestety nie znam szczegółów
Ułan Bator (Ulaanbaatar, czyli po mongolsku "Czerwony Bohater" - ku czci Suche Batora, komunisty) - pomnik Beatlesów. Nader ciekawy, szczególnie, gdy przyjrzeć się z bliska...
...dłoni Lennona. Albo jest to granat (o co akurat tego muzyka podejrzewać nie można), albo pozostałość gryfu gitary. Jeżeli to drugie jest prawdą, to jest to pierwszy, z jakim się spotkałem, wyfotoszopowany pomnik...
Mongolskie młynki modlitewne
Tutejszy buddyzm silnie związany jest z buddyzmem tybetańskim, stąd...
...liczne zastosowanie alfabetu tybetańskiego
Rzecz, z jaką nie spotkałem się dotychczas w świątyniach buddyjskich - wierni przychodzą spotkać się z mnichem, który wysłuchuje ich problemów, a następnie wykonuje cała serię rytuałów mających na celu pomoc w rozwiązaniu problemów
UB w dużym stopniu kojarzy mi się z Erewanem, stolicą Armenii. Też uważane jest za jedną z brzydszych stolic świata (moim zdaniem niesłusznie, wystarczy zobaczyć chociażby Delhi). I tez niektóre zabytki poukrywane są pomiędzy współczesną zabudową. Na zdjęciu - klasztor - muzeum Czojdżin lamy
Niełatwo zrobić mu zdjęcie bez nowoczesnych wtrętów
Wejście z inskrypcjami w 4 językach. W tym w staromongolskim, mandżurskim i tybetańskim
Maski wykorzystywane w rytualnym tańcu "cam"
Takie coś czeka na tych, którzy w buddyzmie nie będą postępować po bożemu
Wejście główne do klasztoru - muzeum Czojdżin lamy
W ogrodzie tegoż
Mongolskie dziecię
Więcej mongolskich dzieciąt
Mongolski pan starszy
Często w ciepłe dni na chodniku przed sklepami, knajpami, itp. stoją stoły bilardowe
Pomnik Suche Batora na placu jego imienia w samym centrum miasta
Widok na południe z placu. Ułan Bator jest pięknie położony wśród gór sięgających 2200 mnpm, ponieważ jednak samo miasto leży na ok. 1500 m, góry te, to jak Szyndzielnia dla Bielska. Znacznie jednak niebezpieczniejsze, o czym mieliśmy się przekonać... Ale o tym później
Całkiem ładny budynek w centrum miasta. Cóż z tego jednak, że ładny, skoro... bezużyteczny. Nie mogą go przyjąć do użytkowania, ponieważ w trakcie budowy uznano, ze niektóre elementy konstrukcyjne są zbędne i pominięto (z tego, co wiem, w górnej części budynku). Efekt jest taki, ze w terenie poważnie zagrożonym trzęsieniami ziemi stoi współczesne coś, co nawet lekkiego trzęsienia nie przetrwa (a zgodnie z projektem miało). Myją to to od czasu do czasu i zastanawiają się, co zrobić...
Góry, o których wspomniałem powyżej oraz flaga Mongolii i portret Czyngiz Chana ułożony z kamieni
Parlament Mongolii na pl. Suche Batora, a w jego centralnym punkcie ojciec narodu - Czyngiz
W dniu, gdy poszedłem na plac, był on cały zastawiony takimi niewielkimi pomniczkami. Nie wiedziałem, jaka to okazja, aż do momentu, gdy podszedłem pod Parlament...
...był to dzień rozdania dyplomów lokalnych uczelni. Szampan i zdjęcie pod Parlamentem są nieodłącznie związane z tym wydarzeniem
Obrzeża centrum - jurtowiska
Pytanie: Co to za miejsce?... Odpowiedz pod koniec tej relacji!
Pomnik z hymnem (? chyba....) Mongolii
Pani muzyk grająca na instrumencie zwanym yoochin w trakcie spektaklu prezentującego tradycyjne tańce i muzykę Mongolii, a także to, z czego Mongolia słynie, czyli śpiew alikwotowy
Językowy skeczyk mongolski. "Memory card" to karta pamięci, "memory cart" natomiast, to cyfrowy powóz, najczęściej zaprzęgnięty w cyfrowe woły
Te tory biegną aż do samej Moskwy. Ułanbatorski fragment Kolei Transmongolskiej
Wesoły autobus do Dalandzadgad - miejscowości leżącej na pustyni Gobi. Wybraliśmy się tam na kilka dni i następne zdjęcia będą z tej wycieczki. Autobus z Ułan Bator wypchany był wszystkim - od Mongołów, aż po opakowania zbiorcze chipsów i anteny satelitarne. Ścisk potworny, ale tylko w stronę pustyni. Baśka nazywa takie coś "Mandżuria"... Mongołowie podśpiewują sobie całą drogę (z głośników leci parafolkowe "coś" - disco mongolo?...), a niektórzy proszą o torebki w celu podobnym, jak w samolocie. To w związku z brakiem asfaltu na prawie całej, 600 - 700-kilometrowej trasie (14-godzinnej). To zresztą nie jedyne wrażenia porównywalne z podróżą samolotem (bardziej niż pojazdem kołowym) - podróż przypomina 13-godzinne turbulencje (1-godzinny odcinek od stolicy jest wyasfaltowany), a częstotliwość widywania innego środka transportu za oknem jest podobna do częstotliwości oglądania innych samolotów w trakcie lotu nad Europą. I podobnie jak za innymi samolotami widać chmurę skondensowanych gazów, tak i tu za napotkanym środkiem transportu widać bardzo podobną chmurę pyłów wzbudzanych przez ten środek i unoszących się nad stepem
A widoki za oknem zapierają dech w piersiach
O! O tym właśnie wspominałem dwa opisy powyżej:-)
Centrum Dalandzadgad, stolicy gobijskiego ajmaku Ömnögovi, czyli Poludniowogobijskiego
Narzuta na motocykl, Dalandzadgad
Nie jest to przesadnie piękne miasto...
Kojarzyło nam się z horrorami Stephena Kinga (Baśce) i Johna Carpentera ("In The Mouth Of Madness" - mnie)
Rozwleczone kości zwierząt i butelka wódki - tylko lokalni Mongołowie wiedzą, jaka była impreza...
Było dość deszczowo. Tzn. próbowało być, bo burza owszem była, tylko było tak gorąco, ze deszcz widoczny na tym zdjęciu, nie dolatywał do ziemi parując po drodze... Trochę deszczu dotarło do ziemi, ale w górach, w wąwozie Yolyn Am - gdzie udaliśmy się następnego dnia po przyjeździe
Jurty są wszędzie i pełnią różne funkcje. Tutaj baraku pracowniczego na budowie
A tu hotelu. Tak wygląda wejście...
...a tak wnętrze takiej jurty hotelowej
Wnętrze jurty "barowej". Wieczorami konkurs karaoke - jedna z najpopularniejszych lokalnych rozrywek.
Ot, i koniec części "a". Zapraszam w najbliższym czasie na ciąg dalszy!
PS I jeszcze odpowiedź do pytania z opisu zdjęcia nr 29:
Jest to główny i największy sklep kartograficzny w stolicy tego kraju. Można tu kupić wyjątkowo przydatne mapy topograficzne całej Mongolii w skali 1:500.000 i wiele atlasów, map poszczególnych ajmaków, itp.
Zgadł ktoś?...:-)
Ot, i koniec części "a". Zapraszam w najbliższym czasie na ciąg dalszy!
PS I jeszcze odpowiedź do pytania z opisu zdjęcia nr 29:
Jest to główny i największy sklep kartograficzny w stolicy tego kraju. Można tu kupić wyjątkowo przydatne mapy topograficzne całej Mongolii w skali 1:500.000 i wiele atlasów, map poszczególnych ajmaków, itp.
Zgadł ktoś?...:-)