Witam po raz drugi w ramach relacji nr 3!
Tu podobnie skupie się jedynie na omówieniu kilku zdjęć, bez wymądrzania się na temat Indii. Powoli już zmierzamy w stronę granicy nepalskiej i wiele wskazuje na to, ze kolejna relacja będzie już z Katmandu. Mam nadzieje, ze wtedy już lepiej zapanuje nad ilością zdjęć wysyłaną do was, a i nowych wrażeń będzie pewnie mnóstwo.:-)
Tu podobnie skupie się jedynie na omówieniu kilku zdjęć, bez wymądrzania się na temat Indii. Powoli już zmierzamy w stronę granicy nepalskiej i wiele wskazuje na to, ze kolejna relacja będzie już z Katmandu. Mam nadzieje, ze wtedy już lepiej zapanuje nad ilością zdjęć wysyłaną do was, a i nowych wrażeń będzie pewnie mnóstwo.:-)
Kontynuacja tematu z wczoraj - jeszcze jeden rzut oka na jezioro Dal w Śrinagarze, tym razem wieczorem. Na wzgórzu fort
Wierzcie lub nie - opakowanie herbaty
Fascynujące połączenie grafiki z tematem. W jaki sposób ta postać ma się kojarzyć z paleniem i rakiem, wie chyba tylko twórca tego billboardu...
Mały, bezczelny łobuz, który w parku botanicznym w Śrinagarze liczył na coś do zjedzenia. Dostał, oczywiście...
Park botaniczny w Śrinagarze
Zimorodek. Bardzo często spotykany ptaszek nad jeziorem Dal. Nota bene podzielił się swoja nazwa z jedynym powszechnie spotykanym hinduskim piwem, kingfisherem
I takie stworzenia spotykamy tutaj na ulicach miast :-)
A to już to duże ptaszysko, o którym wspominałem z Delhi. Na moje oko to jastrząb (w wielu miejscach popularniejszy niż gołębie na pl. Chrobrego w Bielsku...), chociaż Kaszmirczycy twierdza, ze to "Eagle! Eagle!!!"
Widok z autobusu ze Śrinagaru do Jammu zrobiony zwykłym obiektywem, nie tele. Oznacza to tyle, ze droga poprowadzona była nad pionową ścianą wysokości jak z miejsca zrobienia zdjęcia do poziomu rzeki poniżej... Dodam: zatłoczona droga, pełna zakrętów, na której wyprzedzanie było częstszym zjawiskiem, niż reklamy w polskich komercyjnych rozgłośniach radiowych
A to już Amritsar - w parku, w którym w 1919 roku doszło do masakry Sikhów znanej pod nazwa "Jallianwala Bagh Massacre"
Widok z rowerowej rikszy (najpopularniejszego środka transportu w Amritsarze i nie tylko) w ruchu. Początkowo dziwnie się czułem, pakując się z ciężkimi tobołami i Bahą do rikszy prowadzonej przez, na oko, 70-letniego mężczyznę, ale tak to tutaj po prostu jest...
Jak widać jednak, riksze są bardzo pojemnym środkiem transportu
Stosunkowo rzadko spotykana mutacja toalety europejskiej i tej drugiej, kucanej (różnie zwanej, m. in. "turecką"). Czystość bez komentarza...
A to już jedna z atrakcji Amritsaru - przejście graniczne w miejscowości Wagah, ok. pół godziny jazdy z Amritsaru. Jedyne przejście graniczne pomiędzy Indiami i Pakistanem. Na zdjęciu hinduski żołnierz
I tu również, tym razem w kolorze. Miał takie dziwne, kocie ruchy...
Początek cowieczornej ceremonii zamykania granicy. Na tym etapie wszyscy zachowują się jeszcze w miarę normalnie
Po stronie hinduskiej ok. 6000 widzów. Po stronie pakistańskiej - ok. 20. W tym jeden gringo w kapeluszu. Przyczyny są przynajmniej dwie: w Pakistanie był Ramadan oraz po stronie pakistańskiej granica położona jest z dala od wszelkich atrakcji turystycznych, miast, itp. skupisk ludności. Po rozpoczęciu ceremonii na ulicy prowadzącej do przejścia, do muzyki ryczącej z kilkunastu gigantycznych głośników (próbującej zagłuszyć muzykę dobiegającą z kilkunastu gigantycznych głośników po stronie pakistańskiej) rozpoczęła tańce Hinduska...
...co wkrótce przerodziło się w zbiorowe taneczne szaleństwo
Następnie na ulicę wybiegło sześcioro Hindusów ze sporymi flagami Indii i krzycząc obraźliwe hasła pod adresem Pakistanu wbiegli w trybuny. Tam próbowało ich uspokoić wojsko, ale robili to bez większego przekonania
Całą ceremonię (jej część "cywilną") prowadził wodzirej (pan w białej koszuli), który również używał sobie na temat Pakistanu i podburzał zgromadzona publikę do głośniejszych śpiewów, okrzyków, tudzież bicia braw
A to już początek części militarno-oficjalno-dyplomatycznej (ale też i teatralnej), czyli zamaszysty marsz w stronę granicy
Opisać tego cyrku słowami nie sposób. Zdecydowanie najbardziej kojarzy się to to z Ministerstwem Głupich Kroków Monty Pythona. Polecam obejrzenie krótkiego filmiku nakręconego po stronie pakistańskiej (gdzie cyrk jest identyczny) przez Michaela Palina (sic!): (link tutaj) oraz po stronie hinduskiej przez Sanjeeva Bhaskara z BBC: (link tutaj). To się dzieje na serio, a ciarki lecą po plecach, gdy sobie uświadomić, ze to dwa nuklearne mocarstwa...
A to już na terenie najważniejszego obiektu Amritsaru - tzw. Złotej Świątyni. Częstochowy Sikhów. Na zdjęciu Sikh pilnujący porządku
A tutaj Sikh w stroju, jak podejrzewam, tradycyjnym. "Jak podejrzewam", dlatego ze widziałem innych Sikhów w strojach tradycyjnych, ale nie były one aż tak... "rozbuchane"
Złota Świątynia w świetle dziennym...
...i nocnym. I w dzień, i w nocy długa kolejka do środka
Bogini Kali w jednej z amritsarskich świątyni hinduskich. Znana m. in. z "Indiany Jonesa i Świątyni Zagłady"
Autobus państwowy, podróżujący na trasie z Amritsaru do Daramsali (ponad 7 godzin jazdy...)
Coś. Konia z rzędem temu, kto odpowie, co. Na te "rampy" z lewej i z prawej można było wjechać, zresztą były one szerokości przeciętnego samochodu osobowego
Samochody marki Hindustan Ambassador są powszechnie używane w Indiach przez policje, do transportu bardzo ważnych osób oraz przez administrację rządową
Las w okolicach Dharamsali, a dokładniej dzielnicy Dharamsali, w której obecnie przebywamy, czyli Mc Leod Ganj. Częsta mgła, strome zbocza, egzotyczna flora i fauna... Przyjemne miejsce. A przy okazji siedziba tybetańskiego rządu na uchodźstwie oraz Dalaj Lamy
Tybetańskie kobiety przy młynkach modlitewnych w świątyni buddyjskiej w Mc Leod Ganj
Buddyjski mnich przy młynkach modlitewnych w świątyni buddyjskiej w Mc Leod Ganj. Niektórym jednak doniosłą atmosferę tego miejsca może jednak psuć odrobinę...
...nazwa jednego z ważniejszych indyjskich producentów sprzętu audio, który wyposażył tutejszą świątynię w sprzęt nagłośnieniowy.
Mała, sympatyczna, tybetańska dziewczynka w tejże świątyni
Tybetanka podczas modlitwy z użyciem młynka modlitewnego
Stworzenia zamieszkujące okoliczne lasy, ale często zapuszczające się do miasta w poszukiwaniu żywności
Pozwalają podchodzić dość blisko...
...bywają jednak agresywne...
...i może mieć to związek z licznymi młodymi w stadach.
I to tyle na razie z Indii! Prawie na pewno następny mejl z Nepalu. A dziś wieczorem w dalszą drogę...:-)
I to tyle na razie z Indii! Prawie na pewno następny mejl z Nepalu. A dziś wieczorem w dalszą drogę...:-)