Witam po dłuuugiej przerwie!
Jesień przyszła i do Nepalu. Leśne dukty pokryły się warstwą opadłych liści... Temperatura spadla do 33 stopni...
Cóż - znak to, ze trzeba wracać!
Ale zanim - jeszcze porcja zdjęć. Dwuczęściowa, bo trochę się tego pozbierało, a ponadto, jak podejrzewam, przedostatnia. Za dwa - trzy dni uzupełnie o ostatnie dni w Nepalu.
Generalnie kraj zrobił pozytywniejsze wrażenie, niż Indie, chociaż był odrobinę droższy. To jednak nie miało wielkiego znaczenia, jako że oba kraje mieszczą się dla przeciętnego turysty w grupie tanich (nie udało nam się zapłacić za nocleg więcej niż 9 zł na osobę, a za przęciętny obiad ok. 7-8 zł. No, chyba że z piwem - to w Nepalu sprzedawane jest w zupełnie absurdalnych cenach min. 150 rupii, czyli 6 zl za sztukę. Zarówno w sklepach, jak i w restauracjach/knajpkach).
Kraj jest zdecydowanie czystszy i cichszy, niż Indie. Jedyną wadą, która może irytować (i irytuje), to zupełnie jawne "rżniecie" finansowe turystów. Na uwagi, ze tak chyba nie powinno być, zupełnie oczywistą jest odpowiedź, że "przecież jesteś turystą i masz dużo pieniędzy - dlaczego nie masz zapłacić więcej?..." No i co tu odpowiedzieć?...
To ja może przejdę do zdjęć:
Jesień przyszła i do Nepalu. Leśne dukty pokryły się warstwą opadłych liści... Temperatura spadla do 33 stopni...
Cóż - znak to, ze trzeba wracać!
Ale zanim - jeszcze porcja zdjęć. Dwuczęściowa, bo trochę się tego pozbierało, a ponadto, jak podejrzewam, przedostatnia. Za dwa - trzy dni uzupełnie o ostatnie dni w Nepalu.
Generalnie kraj zrobił pozytywniejsze wrażenie, niż Indie, chociaż był odrobinę droższy. To jednak nie miało wielkiego znaczenia, jako że oba kraje mieszczą się dla przeciętnego turysty w grupie tanich (nie udało nam się zapłacić za nocleg więcej niż 9 zł na osobę, a za przęciętny obiad ok. 7-8 zł. No, chyba że z piwem - to w Nepalu sprzedawane jest w zupełnie absurdalnych cenach min. 150 rupii, czyli 6 zl za sztukę. Zarówno w sklepach, jak i w restauracjach/knajpkach).
Kraj jest zdecydowanie czystszy i cichszy, niż Indie. Jedyną wadą, która może irytować (i irytuje), to zupełnie jawne "rżniecie" finansowe turystów. Na uwagi, ze tak chyba nie powinno być, zupełnie oczywistą jest odpowiedź, że "przecież jesteś turystą i masz dużo pieniędzy - dlaczego nie masz zapłacić więcej?..." No i co tu odpowiedzieć?...
To ja może przejdę do zdjęć:
Wystarczyło się poskarżyć i proszę - narzekałem, że tych stworzeń nie da się sfotografować, bo zbyt ruchliwe, no i na następny dzień po wysłaniu poprzedniej relacji jeden był łaskaw zapozować tak
I tak
To inny posąg boga Hanumana (człowieka-małpy) w Katmandu. Moim zdaniem wygląda dość dziwacznie, a ten strój, to z tego co wiem cecha wiary hinduskiej. Zdarza się, że bogowie (a raczej ich posągi) na noc są układani do snu, są im zakrywane twarze itp. zabiegi
Kontynuacja chronologiczna poprzedniej relacji - spacer z Nagarkot w stronę południową. Oczywiście nie trafiliśmy tam, gdzie planowaliśmy...
I kolejne przykłady nepalskiej fauny. Nie znam nazwy tego stworzenia (planuje doedukowanie się po powrocie), niemniej łaskawe było ono mierzyć około 9-10 cm długości
Osa ujeżdża gąsienicę. Tak to może wyglądać na tym zdjęciu (i na kilku innych, które wtedy wykonałem), naprawdę jednak była to walka na śmierć i życie. Wszystko wskazywało na to, ze jednak przegrana przez gąsienicę...
Dwie małe, sympatyczne i bardzo ciekawskie kózki
Dwaj (owszem, niewielkiego wzrostu...) sympatyczni i równie ciekawscy nepalscy pasterze
Dwie przedstawicielki nepalskiej rodziny. Dziewczynka na pewno mała, mama siedziała, to nie wiem. Wydawały się sympatyczne, ale ciekawskie za bardzo nie były
Autobus na nepalskich, wiejskich drogach. Na główniejszych policja często nie pozwala jeździć na dachu (przewodnik Lonely Planet podaje, ze dzieje się tak z dwóch powodów: a) - bo to niebezpieczne i b) - bo to zbyt wielka radocha...), ale poza głównymi nie ma problemu. Problem pojawił się, gdy jechaliśmy na dachu jeepa do Bandipur (będzie o tym miejscu za chwilę) - fantastyczne widoki, bo to wysoko w góry; fantastyczna zabawa, bo droga szerokości jeepa, a obok drogi przepaść - ale w połowie drogi zaczęło padać... A pod dachem nie było miejsca dla nas... Nie tylko siebie próbowaliśmy ochronić przed deszczem (praktycznie bez powodzenia), ale i bagaż trzeba było jakoś osłonić, jednocześnie pilnując, żeby na wybojach nie spadł. Oj, tak - to było zadanie...
Skoro o środkach transportu - popularny głównie w Katmandu trójkołowy tuk-tuk, zasilany benzyną, mieszczący ok. 15-20 osób. Podobne pojazdy (zwane, nie wiedzieć dlaczego, "tempo") z zielonymi paskami na nadwoziu maja napęd elektryczny
W drodze z Katmandu do Pokhary - bardzo ciekawa wioskowa karuzela
W Pokharze - wodospad Davi's Fall, sprowadzający lokalna rzekę pod ziemię. Tu widok z wnętrza jaskini
I tutaj - zbliżenie wodospadu
A tak to wygląda na zewnątrz
Pokhara słynie z dwóch rzeczy: jedną z nich są fantastyczne widoki na masyw Annapurny. Niestety - podczas czterodniowego pobytu niebo wyszło za chmur jedynie raz - pod wieczór pierwszego dnia
Zbiory trawy w Pokharze. Pani w czerwonym niesie kosz w typowy, nepalski sposób. Tak przenoszone jest wszystko: począwszy od świeżo zebranych warzyw, na materiałach budowlanych (typu piasek i cegły na budowie) skończywszy
Druga z atrakcji Pokhary: jezioro Phewa Tal
Wielu turystów decyduje się na wycieczkę łodzią po jeziorze
A lokalni mieszkańcy korzystają z jego bogatych zasobów
Wykorzystując je również dla celów higienicznych
A propos higieny: być może są to poprawne określenia, niemniej nie zetknąłem się z nimi wcześniej. Urzekło mnie to "long toilet" i "short toilet"
Po dwóch dniach, gdy jeszcze mięliśmy nadzieje na poprawę pogody, ta się zmieniła, owszem, ale na jeszcze gorsze... Ulice w Pokharze zmieniły się w strumienie. Ulewy typu monsunowego (niespotykane o tej porze roku w Nepalu) dotknęły głównie zachodnią część kraju, gdzie powodzie i związane z silnymi opadami osunięcia ziemi zabiły ponad 60 osób, a wielu pozbawiły dachu nad głową. Wtedy to właśnie uznaliśmy, że widoków na widoki jeszcze przez dłuższy czas nie będzie i zdecydowaliśmy się ruszyć dalej - do Bandipur, które...
...przywitało nas właściwie w ten sam sposób, w jaki pożegnała nas Pokhara
Ot, Nepalka pod parasolem
Gdy deszcz ustał, nad dolinami otaczającymi Bandipur unosiły się malownicze mgły. To widok z naszego okna
A to właśnie Bandipur. Moje ulubione miejsce w Nepalu, pozbawione samochodów (i turystów!) muzeum kultury newarskiej (jedna z nepalskich grup etnicznych) pod gołym niebem
Tak wygląda nocą
A tak - nocą z jednego z otaczających wzgórz. Łuna nad horyzontem, to wschodzący księżyc
W drugi wieczór można już było próbować oglądać zachód słońca nad górami z nadzieją, że chmury nie przysłonią widoków. Przysłoniły, ale i tak było warto...
Chociaż były i momenty, kiedy Annapurna pojawiała się oczom zgromadzonych gapiów
Jednak nawet bez tych momentów wieczorny spektakl był zachwycający...
Priorytetem w Bandipur jest czystość, o czym mieszkańcom przypominają liczne tablice. Ta stoi przy wjeździe do miejscowości. W pierwszym momencie jej treść była dla mnie mocno zagadkowa (perspektywa czterech dni bez możliwości wykonywania jednej z podstawowych czynności fizjologicznych niepokoiła...), później jednak napis poskładał się we w miarę logiczną i mniej przerażającą całość
A to jeden z dowodów na to, ze Nepal nie jest spokojnym miejscem. Mural wskazujący na sympatie, jaką Bandipurczycy darzą Maoistów. To, że kraj obecnie jest w miarę bezpieczny, można zawdzięczać zawieszeniu broni pomiędzy właśnie Maoistami a rządem nepalskim, które zresztą nie wiadomo, jak długo potrwa i kiedy znowu jakiś autobus wyleci w powietrze na przydrożnej minie. Ponieważ teraz trwają właśnie kolejne rozmowy pomiędzy stronami konfliktu należy się spodziewać, że wkrótce (może miesiąc?) sprawy ruszą do przodu. Życzę Nepalczykom z całego serca, żeby we właściwym kierunku!
Części pierwszej relacji piątej nadszedł koniec.:-) Dziękuję za uwagę i do poczytania jutro!
Części pierwszej relacji piątej nadszedł koniec.:-) Dziękuję za uwagę i do poczytania jutro!