Witam z dalekiego kraju.:-)
Pierwszy dzień w Indiach za mną. Wrażeń mnóstwo.
Przede wszystkim - To nie jest kraj dla starych ludzi. I dla tych o słabych nerwach. I wrażliwych. I dla takich, co chcą "standardowych" wakacji. Pierwszy dzień pokazał mi kraj biedny, brudny, ciasny, głośny, śmierdzący. Zaznaczam jednak, ze pętałem się po centrum stolicy, o którym to od początku była mowa, ze jest "biedne", "brudne", "ciasne", "głośne" i na dodatek "śmierdzące". Wielkiej niespodzianki wiec nie było, niemniej wybierając się do Indii nie ze zorganizowaną wycieczką warto być na to przygotowanym. Zaznaczam, ze w powyższych zdaniach są wrażenia z ostatnich 24 godzin, a nie z całego kraju! Na podsumowanie przyjdzie czas później.
Na plus należy zaliczyć Hindusów. Są baaardzo mili, sympatyczni, co chwilę zaczepiają na ulicy pytając "How are you?", "Where are you from?", itd. Oczywiście trzeba bardzo uważać, bo każdy z nich ma znajomych, rodzinę, kolegów, przyjaciół, itp. osoby, które świadczą usługi dokładnie skrojone na miarę moich potrzeb. Trzeba być bardzo świadomym tego, co się planuje, gdzie się chce jechać, w jaki sposób planuje się tam dostać, bo jeśli tej świadomości zabraknie, to są w stanie wcisnąć każdy kit o zawalonym moście czy też innej tragedii lądowej, byleby tylko przekonać do lotu, od którego prowizję ma szwagier. Niemniej - gdy podróżny wykaże się odpowiednią wiedzą - odstępują od "naganiactwa" i jest sympatycznie. To zresztą, co napisałem powyżej, też nie dotyczy wszystkich. Wielu jest sympatycznych po prostu bezinteresownie.
Generalnie jak na razie w Turnieju Miast: Stambul-Delhi, w dziedzinie pt "naciąganie" turysty jest 1:0. Może nawet 2:0.
Na niekorzyść Stambułu, z punktu widzenia turysty.:-)
Ok, przechodzę do omówienia zdjęć.
Pierwszy dzień w Indiach za mną. Wrażeń mnóstwo.
Przede wszystkim - To nie jest kraj dla starych ludzi. I dla tych o słabych nerwach. I wrażliwych. I dla takich, co chcą "standardowych" wakacji. Pierwszy dzień pokazał mi kraj biedny, brudny, ciasny, głośny, śmierdzący. Zaznaczam jednak, ze pętałem się po centrum stolicy, o którym to od początku była mowa, ze jest "biedne", "brudne", "ciasne", "głośne" i na dodatek "śmierdzące". Wielkiej niespodzianki wiec nie było, niemniej wybierając się do Indii nie ze zorganizowaną wycieczką warto być na to przygotowanym. Zaznaczam, ze w powyższych zdaniach są wrażenia z ostatnich 24 godzin, a nie z całego kraju! Na podsumowanie przyjdzie czas później.
Na plus należy zaliczyć Hindusów. Są baaardzo mili, sympatyczni, co chwilę zaczepiają na ulicy pytając "How are you?", "Where are you from?", itd. Oczywiście trzeba bardzo uważać, bo każdy z nich ma znajomych, rodzinę, kolegów, przyjaciół, itp. osoby, które świadczą usługi dokładnie skrojone na miarę moich potrzeb. Trzeba być bardzo świadomym tego, co się planuje, gdzie się chce jechać, w jaki sposób planuje się tam dostać, bo jeśli tej świadomości zabraknie, to są w stanie wcisnąć każdy kit o zawalonym moście czy też innej tragedii lądowej, byleby tylko przekonać do lotu, od którego prowizję ma szwagier. Niemniej - gdy podróżny wykaże się odpowiednią wiedzą - odstępują od "naganiactwa" i jest sympatycznie. To zresztą, co napisałem powyżej, też nie dotyczy wszystkich. Wielu jest sympatycznych po prostu bezinteresownie.
Generalnie jak na razie w Turnieju Miast: Stambul-Delhi, w dziedzinie pt "naciąganie" turysty jest 1:0. Może nawet 2:0.
Na niekorzyść Stambułu, z punktu widzenia turysty.:-)
Ok, przechodzę do omówienia zdjęć.
Zakątek arabski w Bukareszcie (który, nota bene, pokazał swoja calkiem ciekawa twarz - nie wierzyłem, ze to się kiedykolwiek stanie...) - same kafejki z sziszami.
Wjazd na most nad Dunajem pomiędzy Giurgiu a Ruse (przejście graniczne Rumunia - Bułgarią) - górą droga, dołem tory kolejowe. No i autobus Rumunia-Turcja, jak to autobus Rumunia-Turcja - palenie papierosów na pokładzie. Na szczęście już nie (prawie) wszyscy, jak kiedyś.
Reklama przed sklepem w Stambule. Jakieś pomysły, do czego zakupu zachęca?...:-)
Zabawa dzieci przed hostelem "Sindbad" w Stambule.
Morze Marmara z dachu hostelu "Sindbad". Wieczorem fajka wodna, rano śniadanie. W Stambule (tu zresztą też) wiele noclegowni ma "open roof terrace".
Błękitny Meczet w Stambule. Piękny obiekt.
Łódź na brzegu zatoki w Stambule, tzw. "Złotego Rogu".
Zachowany fragment akweduktu w Stambule.
A to już wieczorny monsun w Delhi, tuz przed naszym hostelem. Prognoza pogody zapowiadała burze w Delhi na wczorajszy wieczór. I tak się, jeszcze w Szardży (ZEA - gdzie mieliśmy przesiadkę) zastanawiałem, jak to z lądowaniem będzie. Musze przyznać, ze na ponad 100 lotów, jakie odbyłem, to lądowanie zafundowało mi najwięcej siwych włosów. Lecieliśmy środkiem chmury burzowej, pioruny waliły z obu stron samolotu. Ludzie na pokładzie krzyczeli za każdym razem, gdy samolot wśród tych wrażeń wizualnych wpadał w turbulencje. Na szczęście na samym lotnisku było po burzy, wiec już samo "przyziemienie" odbyło się w normalnych warunkach. Piloci musieli o tym wiedzieć, bo inaczej nie pchaliby się w ta chmurę. My jednak nie wiedzieliśmy, ile jest do ziemi i jakie warunki na pasie do lądowania... Brrrr... Odświeża wiarę takie doświadczenie...:-)
Delhi (i następne tez z tego miasta) - gimbus podpięty pod rikszę.
Posada elektryka w Indiach wydaje się być wymarzonym zawodem. Przecież nikt nie zwolni faceta, który się w tym łapie... A to nie jest jeszcze nawet Top 100 Delhi's Wires Connections!
Motoriksza. Drugi najtańszy sposób poruszania się po Indiach.
3... 2... 1..............
W motorikszy.
Skrzynka pocztowa.
Ulica handlowa (nawet dość przyzwoita), przed każdą generator prądu na wypadek przerwy w dostawie (często występującej). Każdy "chodzący", wiec zakupy w hałasie i smrodzie spalin. Delhijskim, wiec hałas np. bielsko-bialski trzeba pomnożyć x10. Smród bielski x100.
Red Fort, jedna z atrakcji turystycznych Delhi. Wejście dla Hindusów - 10 rupii, dla obcokrajowców - 250 rupii...
Współpodróżniczka w... hmmm... no tak - restauracji. Żołądek się nie poddał, chociaż ostrzegł...
Życie Ulicy 1 - "Teraz Pan ma relaks..."
Życie Ulicy 2 - Kobiety.
Życie Ulicy 3 - przebijanie metalowych puszek czymś ostrym.
Skrzyżowanie. Należy dodać ruch (szybki), hałas (gł. klaksony) i, last but not least, smród.
Życie Ulicy 4 - karmienie Świętej Krowy.
Życie Ulicy 5 - Święta Krowa et Kobiety.
Życie Ulicy 6 - Narodowa Święta Krowa (rogi!) et Mężczyźni.
Życie Ulicy 7 - Karmnik Świętych Krów. Ciekawe są te ptaszyska, które nad takimi karmnikami latają. Na moje oko to jastrzębie, i to takie dobrze odżywione. Zrobiłem zbliżenie, może jakiś ornitolog po powrocie pomoże.
Życie Ulicy 8 - ...ot po prostu - życie ulicy.
Muzułmańscy uczniowie w szkole w meczecie.
Muzułmańscy uczniowie w szkole w meczecie - relaks chyba przy krykiecie.
Zdjęcia wysyłam nieobrobione, nieprzygotowane. Nie mam warunków, żeby to tutaj zrobić. Przyjmijcie to, proszę, jako relacje "na gorąco". Jutro wyjeżdżamy do Manali, więc zaczynamy pobyt w górach. Nie wiem, kiedy uda mi się dorwać do internetu, ale jak tylko się uda, to obiecuje coś napisać! Przepraszam, ze nie "indywidualizuje" relacji - to zajęłoby zbyt wiele czasu. Mam nadzieje, ze pomimo tego te parę zdjęć i opis sprawi wam przyjemność!
PS Jeśli ktoś nie życzy sobie otrzymywać mejli ode mnie, to proszę dać znać!!!
PS2 Przepraszam za brak polskich znaków*. Tutaj to prawdziwy luksus - były w sprzedaży na targu, ale 1200 rupii za 10 dkg to trochę przesada...
* Przygotowując relacje na stronę uznałem, że uzupełnię tekst o polskie znaki, żeby łatwiej się toto czytało. A PS zostawiam, bo „prawda czasu, prawda ekranu”, prawda…